Helena Dominiak urodziła się 10.05.1924 roku w Rzyźniewie – powiat Ostrołęka. Pochodzi z wielodzietnej rodziny. Miała 4 braci i 2 siostry. Jej ojciec był kolejarzem. W latach 1932-1939 babcia uczęszczała do Szkoły Podstawowej w Śniadowie. Ukończyła 7 klas. Po wybuchu wojny, gdy Niemcy wkroczyli na tereny, gdzie mieszkała babcia, zaczęły się przymusowe wywózki do Niemiec. Babcia nie chciała być wywieziona, gdyż była jeszcze za młoda i pragnęła zostać w domu. Tak więc dwa lata się ukrywała. Niemcy zaczęli wtedy brać matki tych dzieci, które nie chciały być wywiezione. Na nic zdała się ucieczka babci, gdyż z racji tej, że miała ona młodsze rodzeństwo, Niemcy nie mogli zabrać jej matki, tak więc babcia musiała przybyć osobiście. Gdy stawiła się w salach więziennych zrobili oni segregację, gdzie kogo wywieźć, a potem sami odwozili na miejsce. Babcię wraz z dwiema dziewczynami (wszystkie z tej samej wsi) odwieźli do lagru pracy Altes Lager. Tam przydzielili ją do stemplowania amunicji.
„… Już o 3 w nocy budzili nas. Nie było światła , więc po ciemku słałyśmy łóżka, piłyśmy czarną kawę bez cukru i jadłyśmy szybko chleb. Od 4 do około 5.30 był apel na dworze. Zimą deszcz, albo śnieg wszystko jedno. Potem szłyśmy do fabryki. Do pracy z lagru do fabryki szło się pieszo 4 km. W jedną stronę. Praca w fabryce trwała 12 godzin. Po południu jadłyśmy skromną zupę, przeważnie z brukwi. Wieczorem także była czarna kawa bez cukru i do tego 10 dkg chleba na cały dzień. Nie można było się tym najeść. W lagrze były bunkry, bardzo zimne w zimie. Jeżeli któraś z nas źle umyła kubek, albo źle posłała łóżko, bo nie było wody i było ciemno, wtedy musiała tam iść, albo stać 12 godzin na mrozie czy na deszczu. Nasze ubrania nam odebrali i musiałyśmy chodzić w ubraniach z naszytym numerem. Ja miałam numer 833…”
Parę miesięcy później po tym, jak moja babcia została wywieziona do lagru pracy, Niemcy znowu wzięli kobiety i wywieźli na swoje tereny. Wśród nich była jedna z młodszych sióstr babci- Hania. Na miejscu czekali już ludzie na nowy transport. Babci siostra została przydzielona na wieś i pomagała w gospodarstwie. W 1945 roku babcia wróciła z lagru pracy Altes lager do domu.
Zdzisław Dominiak urodził się 17.07.1924 roku w Rzyźniewie- powiat Ostrołęka. Pochodzi z wielodzietnej rodziny (siedmioro rodzeństwa). Jego ojciec był pracownikiem PKP, a matka zajmowała się domem. Zdzisław uczęszczał do Szkoły podstawowej w Śniadowie od 1932-1939 roku. Ukończył 7 klas. Dalszą naukę, do której się przygotowywał przerwał wybuch II wojny światowej. Później zaczęła się okupacja Związku Radzieckiego po napaści na nasz kraj. W tej sytuacji dziadek podał nieprawdziwą datę urodzenia, tj. 1921 rok, by podjąć pracę na kolei jako robotnik kolejowy i pracował tam do czerwca 1941 roku, tj. do wybuchu wojny niemiecko-radzieckiej. Po przyjściu Niemców zostali przymusowo powołani do pracy przy odbudowie kolei na trasie Ostrołęka – Łapy.
W tym czasie zetknął się z polskim ruchem oporu. Złożył przysięgę na wierność walki z okupantem. W konspiracji dziadek ukończył kurs podoficerski i otrzymał stopień kaprala. W 1943 roku został wywieziony na roboty przymusowe do Niemiec, do miejscowości Ełk. Po dwumiesięcznym pobycie uciekł i wrócił do swojej miejscowości. Wkrótce został schwytany przez żandarmerię niemiecką i osadzony w więzieniu w Łomży. Po odsiedzeniu 3 miesięcy został chwilowo zwolniony do domu z nakazem powtórnego wyjazdu do Niemiec. Polecenia nie wykonał i uciekł do oddziału partyzanckiego AK.
Za dziadkiem były rozesłane listy gończe. Gdy dziadek dowiedział się, że babcia wróciła już z lagru pracy w Niemczech przybył w nocy, aby się z nią zobaczyć i z powrotem uciekł. Brat dziadka – Jurek z kolegą najdłużej był w partyzantce i tam go rozstrzelali. Nikt z rodziny nie wiedział, gdzie jest pochowany, bo był pod innym nazwiskiem, które sam sobie obrał. Miał pseudonim Cygan.
Dopiero ujawnili się wszyscy, gdy nastał Gomułka i wydał amnestię, ale było już za późno, bo brat dziadka już nie żył. Dziadek w oddziale partyzanckim przebywał do 1944 roku, tj. do czasu przyjścia wojsk radzieckich. Po rozwiązaniu zgrupowania wrócił do domu w Rzyźniewie, gdzie przebywali rodzice i część żyjącego rodzeństwa. Po wyzwoleniu w 1945 roku podjął pracę na kolei w Ostrołęce, a w 1946 roku wziął ślub z babcią Heleną i porzucił swoją pracę.
Następnie śladami swoich znajomych dziadkowie przyjechali do Łeby. Tu babcia zajmowała się trójką dzieci: Zbyszkiem ( ur.1947), Jurkiem (ur.1950) oraz Basią (ur.1955) i prowadzeniem domu. Później podjęła się hodowli lisów, którą miała 2 km od Łeby. Zajmowała się tym 20 lat. Jeździła tam rowerem dwa razy dziennie, aby je nakarmić. Robiła to do 70 roku życia. Dziadek pracował na początku w wędzarni, później jako rybak.
We wrześniu 1948 roku podjął pracę w Urzędzie Morskim, gdzie przepracował 42 lata. Od 1991 roku jest emerytem- półtora roku później od osiągnięcia wieku emerytalnego.
W czasie stałego zamieszkania w Łebie dziadek udzielał się społecznie. Od 1949 roku był członkiem Ochotniczej Straży Pożarnej, w tym najdłużej naczelnikiem, a następnie komendantem miejskim. Jednocześnie był członkiem – ochotnikiem ratownictwa morskiego oraz przez dwie kadencje radnym Miejskiej Rady Narodowej w Łebie, a także wieloletnim członkiem komisji budownictwa i porządku. Za swoją pracę zawodową oraz społeczną otrzymał wiele nagród, wyróżnień, odznaczeń i medali. Do najważniejszych zaliczał: Złoty Krzyż Zasługi, Złoty Medal za zasługi w pożarnictwie i Krzyż Brązowy PCK za ratownictwo morskie.
„Dzieje moich dziadków przed i po wojnie”