W swojej wędrówce po łebskich rodzinach, odwiedziłam państwa Barambasów.
Jadwiga i Bolesław Barambas mieli trójkę dzieci: dwóch synów i córkę. Najstarszy z rodzeństwa Władysław urodził się 13.02.1933 roku w miejscowości Opalenie powiat Tczew. Rodzina miała małe gospodarstwo, mama zajmowała się domem i dziećmi, tata był wikliniarzem wyrabiał z wikliny meble. W tym regionie w większości mężczyźni tym się właśnie zajmowali. Ojciec pana Władysława idąc na wojnę miał skromne marzenie, aby chociaż jeden syn zdobył jakiś zawód.
Gertruda Melloch z domu Barambas wraz ze swoim mężem Pawłem Melloch wzięli do siebie młodego Władzia w celu przyuczenia go w zawodzie. Tak w 1949 roku od września rozpoczął naukę w zakładzie kominiarskim swego wuja Pawła, gdzie już czeladnikiem był pan Jabłoński. Władysław zaliczył trzy lata nauki, następnie egzamin czeladniczy i tak spełnił wolę swego ojca, zdobywając zawód kominiarza. W 1953 roku został powołany do służby wojskowej do Słupska jako czołgista działowy. W 1955 roku powrócił do cywila do Łeby i do pracy w Spółdzielni Kominiarskiej.
Brat pana Mellocha zabrał pewnego dnia pana Władka na swego rodzaju motocyklem w stronę Stowięcina do Podola, w celu im wiadomym. Widocznie tak miało być, bo właśnie przebywała tam u swej siostry pani Maria, korzystając z wakacji. Młodzi szybko siebie wypatrzyli. Wynik tej znajomości jak sami mówią, śmiejąc się, to pół roku znajomości, kilka spotkań i myśl o ślubie. Zaprzyjaźniony z rodziną pani Marii ksiądz kategorycznie odradzał jej ten ślub, argumentując że za krótko się znają, ale młoda Marysia odpowiedziała, że „będzie tylko ten a nikt inny i ksiądz ten ślub nam da”.
Pani Maria urodzona 16. 09. 1940 roku w Nowym Dworze, w poznańskim, wiedziała, że to TEN, a nie inny i krótka znajomość zaowocowała ślubem, który odbył się 27 stycznia 1962 roku w Kręcku (zielonogórskie). Młode małżeństwo zamieszkało wpierw przy ul. Brzozowej, następnie przy ul. Kościuszki 8, obecnie w swoim domu przy wjeździe do Łeby. Pan Władysław pracował w swoim zawodzie do uzyskania emerytury do 1990 roku.
Oboje bardzo związani z Panem Bogiem, z kościołem. Pani Maria przez 24 lata współpracowała z kolejnymi proboszczami jako katechetka, pan Władysław zachęcony przez ojca Jopa przez 11 lat posługiwał jako pierwszy w Łebie nadzwyczajny komunii świętej. Wychowali dwóch synów, doczekali czwórki wnuków i jednej wnuczki. Młodzież dorodna, wykształcona, jest wielką pociechą dla dziadków, którzy zawsze czekają na odwiedziny.
Motto, które przeczytałam na zaproszeniu jubilatów odzwierciedla ich spotkania, zauroczenie i wspólne życie, a brzmi tak „Ja jestem Twoja i Ty jesteś mój i tak trwamy razem, przecież nie może być inaczej”. 53. rocznica Waszego pożycia świadczy, że faktycznie nie może być inaczej. Tak miało być. Wypada więc życzyć jeszcze następnych szczęśliwych lat w zdrowiu, pomyślności z Bożym błogosławieństwem na każdy Wasz dzień i opieki Matki Najświętszej. Dziękuję za miłe przyjęcie, gościnność i zaufanie.
Jesteście razem, trwajcie razem, życzymy pięknych chwil radości i spełnienia Waszych marzeń, by każdy rok wciąż wspólny był!