Wyka Lucyna

Życie jest piękne

Nie lubię mówić o sobie, ale skoro dostałam się już pod młotek, to chociaż coś niecoś wspomnień napiszę.

W czasie wojny zostaliśmy doszczętnie spaleni. Zostało tylko to, co mieliśmy na sobie. Ponieważ nie mieliśmy żadnego startu do życia, przyjechaliśmy z innymi rodzinami z Lubelskiego do Krępy, parafia Białogarda. Tu była naprawdę nasza pionierska Parafia, pod przewodnictwem ks. Władysława Sypniewskiego. Zdziałaliśmy bardzo dużo, urządzaliśmy przedstawienia, przez mego brata ułożone, loterie. Wszystkie zebrane pieniądze oddawaliśmy na kościół. Najwspanialszym przeżyciem było pierwsze poświęcenie grobów obozu w Krępie. Odegraliśmy wtedy sztukę o Hitlerze, najechało dużo ludzi z zagranicy, do swoich bliskich tu pomordowanych. Odebraliśmy duże gratulacje, pytano nas, czy pracowaliśmy w konspiracji. I tu wszystko się urwało, zainteresowało się nami UB, zażądali cenzury i zezwoleń.

Do Łeby przybyłam w 1948 roku jako pomoc aptekarska. Kierowniczką była Anna Reiff. Była dobrą i uczynną dla ludzi. Podjęłam tą pracę z całym poświęceniem i zapałem. Pracowałam i uczyłam się. Parafię w Łebie prowadził ks. Górzyński. Pozostawił dużo miłych wspomnień, chociaż rządząca nami władza starała się stłumić zapał młodzieży. W tym czasie zostałam przyjęta do Sodalicji Mariańskiej.

Cieszyłam się ze wszystkiego. Łebę pokochałam, łączy mnie z nią wiele wspomnień oraz dzień dzisiejszy. Tu poznałam Eugeniusza Wykę, w 1953 roku wyszłam za niego za mąż. Tata mój zmarł w 1954 roku i z tego powodu zabraliśmy do siebie moich mamę, siostrę i brata inwalidę. W 1954 roku urodziłam syna, w 55 drugiego. Żyliśmy całą rodziną w zgodzie i miłości. Dużo udzielaliśmy się z mężem w służbie Kościołowi, zawsze w cichości. Mimo tylu księży zmieniających się w parafii, mimo czasem nie zawsze sprzyjającej atmosferze, ja zawsze mam szacunek i poważam wszystkich kapłanów.

W 1963 roku w listopadzie zmarł mój mąż, mama w grudniu, brat w lutym. Przeżyłam straszną tragedię, zostałam zupełnie załamana z dziećmi w wieku komunijnym, bez grosza, bo wszystko poszło na lekarzy. I gdybym nie miała tak głębokiej wiary opartej na Bogu, nie wiem, jak by to było.

W czasie okupacji też przeszłam bardzo dużo, a tak naprawdę do dziś nie mam lekko, ale nigdy nie zwątpiłam w Boga i dużo doznałam łask Bożych.