Urodziłem się w 1930 roku. Rodzice moi, Zofia i Józef Kasprzak, pochodzili z Gniezna.
Gdy wybuchła wojna, miałem 9 lat. Wtedy wszystko się skończyło. Umarł ojciec, a ja z mamą byłem wywieziony do Niemiec na przymusowe prace. Pracowałem jako goniec w dużej firmie Blechhammer ( blachowni) na Górnym Śląsku. Po śmierci mamy wróciłem do Polski i poszedłem ochotniczo do wojska do Gorzowa. To był rok 1946. W wojsku byłem trzy lata. Tam skończyłem trzyletnią szkołę muzyczną i grałem w orkiestrze. Grałem na waltorni, a później na pianinie i akordeonie. Wstąpiłem do wojska z uwagi na to, że byłem pełnym sierotą. W grudniu 1949 roku, mając lat 19, ożeniłem się w Wejherowie. To małżeństwo nie ułożyło się.
Do Łeby przyjechałem z Wejherowa w 1961 roku i rozpocząłem pracę w Ośrodku Turystycznym „Orbis” przy ulicy Turystycznej. To był pierwszy ośrodek zagraniczny w Łebie. Pracowałem jako zaopatrzeniowiec i kierowca. W 1962 roku pracowałem w Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska”. Rozwoziłem pieczywo.
Moja obecna żona Helena pracowała w sklepie warzywno-owocowym „Kaszub” jako kierowniczka sklepu. Poznaliśmy się u pani Rybackiej.
Po zapoznaniu się z Heleną zamieszkałem u jej rodziców przy ulicy Powstańców Warszawy. W 1964 roku Helena otrzymała mieszkanie przy ulicy Bieruta (obecnie 11 Listopada) i wspólnie zamieszkaliśmy. W 1971 roku wzięliśmy ślub.
W latach 1964-1973 pracowałem w „Rybmorze”. Byłem kierowcą. Woziłem rybę i opakowania. Po „Rybmorze” poszedłem do PKS-u do Lęborka. Tam pracowałem 19 lat.
W 1989 roku przeszedłem na rentę chorobową, a następnie na emeryturę. Jeszcze dorywczo pracowałem. Woziłem ludzi na wydmy ruchome.
Kocham muzykę. Gram na organach. Pamiętam, że gdy miałem 5 lat, dostałem prawdziwe trzyćwierciowe skrzypce, na których uczyłem się grać. W Gnieźnie kupiła mi je na imieniny ciocia. Razem z żoną śpiewaliśmy w zespole „Jantar”.