Obiecanych odwiedzin u mnie nie doczekałam się, więc aby się dowiedzieć skąd przybyła do Łeby pani Stanisława, sama pofatygowałam się w jej progi na „popołudniowe Polaków rozmowy”.
Stanisława Filut z domu Karło urodziła się 22 czerwca 1931 roku we wsi Feliksów na Wileńszczyźnie. Mama Józefa, tata Wacław, czwórka braci i pięć sióstr. Obecnie zostały dwie siostry jedna w Łebie – pani Stasia, druga Janina – w Australii. Duża rodzina utrzymywała się ze swojej gospodarki. Ciężko pracowali wszyscy, od najstarszego do najmłodszego, ale nie zawsze było co jeść. Często jedli tylko chleb, który sami sobie wypiekali, a jak zabrakło chleba i kiszona kapusta służyła jako posiłek. Wspomina pani Stasia serdecznie pewną gospodynię – białorusinkę, która widząc ich biedę dała rodzinie worek ziemniaków, aby było można zaspokoić głód. Gest po prostu od serca. W 1938 roku umiera ich tata i mama sama z dziećmi nadal zajmuje się gospodarką i pasieką z pszczołami. Starsze i młodsze dzieci ciężko wspólnie pracowały chcąc pomóc mamie. Po skończeniu wojny w 1945 roku zostają tak jak inni przesiedleni do Polski na Mazury. Nowe miejsce zamieszkania to Młynowo koło Srokowa, powiat Kętrzyn, woj. olsztyńskie. 20 ha ziemi i znowu ciężka praca dla całej rodziny. Pierwszą samodzielną pracę w wieku 18 lat podjęła jako konduktorka w miejscowości Korsze.
Edmund Filut – poznaniak, przesiedlony do Leśniewa, rybak jeziorowy. Pani Stasia wspominała jak pierwszy raz w mieszkaniu swoich sąsiadów zobaczyła w świetle lampy naftowej czarnego, przystojnego chłopaka, któremu tylko świeciły się białka oczu. Już wiedziała, że to będzie ten, a nie inny. W 1953 roku wyszła za mąż za Edmunda Filuta. Do Łeby przybyli w 1954 roku i tu też mąż pracował jako rybak jeziorowy na jeziorze Łebsko. Zmarł na łodzi na jeziorze w 1980 roku.
Z pięciorga dzieci zostały tylko dwie córki. Jedna mieszka w Łebie, druga koło Cieszyna. Pani Stasia doczekała się sześciorga wnuków i czwórki prawnucząt. Jest osobą pogodną, uśmiechniętą i życzliwą. Znana jest jako Babcia Łeby. Nie obraża się na takie określenie, bo jak sama mówi: -„ Na babcię trzeba sobie zasłużyć.”
Przydomkiem Babcia Łeby nazwali ją lekarze, kiedy przebywała w szpitalu. Zdrowie jej trochę szwankuje, ale każdy wiek ma swoje prawa. Sumując swoje życie pani Stasia powiedziała: – „Moje życie było bardzo ciekawe, dużo się zmieniało i w każdej sytuacji trzeba było się odnaleźć. Mama uczyła nas modlić się, a nie obserwować bliźnich. Staram się z nikim nie kłócić, być dla wszystkich miła. Uważam, że tak trzeba. Trzeba żyć godnie, żeby nie było wstyd umierać.”
Bardzo spodobała mi się ta wypowiedź. Nic dodać, nic ująć. Proste słowa, a jak treściwe. Życzę Pani zdrowia, dużo spokojnych dni, opieki Matki Bożej, a dobry Bóg niech będzie pociechą, nadzieją i nagrodą. Szczęść Boże!