„Przeszłość odeszła. Ważna jest teraźniejszość, bo w niej żyjemy. I tylko w teraźniejszości możemy naprawić przeszłość i przygotować się na przyszłość” – takimi słowami o. Jack Pereira, proboszcz katolickiej parafii w Blairmore w Kanadzie, otworzył w 1996 roku rodzinny album swojej parafii, w którym to albumie jest także łebianka Bronisława Greiff, wówczas parafianka o. Pereiry.
„Boni Grif” – ten podpis pod jej zdjęciem mógłby zmylić, gdyby nie znajomy uśmiech, bliski wielu łebianom, zapamiętany z nieodłącznym „żabko”. „Przeszłość odeszła.”
Powiem tobie żabko, że ja na „nich” nie głosowałam. To „oni” zepsuli mi życie…Ja w 1948 przyjechałam do Polski z wolnego kraju i dopiero zaczęła się moja gehenna. Najpierw, jeszcze na „Queen Elizabeth”, którym wraz z chorymi przypłynęliśmy do Polski, ograbili nas Ruskie. No a później było UB. Wzięli mnie za szpiega, bo nie umiałam dobrze po polsku. A jak miałam umieć? Od czwartego roku życia wychowywałam się we Francji. Jeszcze dzisiaj syn Jerzyk (pracuje w Instytucie Goethego) wypomina mi moją polszczyznę.
Chciałam z dziećmi wyjechać z Polski, ale wtedy nie było wolno. Pracowałam w przemysłowej służbie zdrowia na Śląsku. Do Łeby trafiłam jako pielęgniarka ośrodka wczasowego, a później to już byłam w przychodni, na miejsce siostry Marii (chyba jej żabko nie pamiętasz?). Bardzo ładnie się w Łebie zaaklimatyzowałam.
Będąc już na emeryturze przez trzy lata mieszkałam w domu córki w Kanadzie, mam nawet kanadyjskie obywatelstwo. Ale – nie. Czy ty wiesz, jacy są Kanadyjczycy? Miałam sąsiadkę, też samotną: trzy razy zapraszałam ją na kawę i ciasto, żeby się zaznajomić, a ona – nic. Przychodziła, ciasto zjadła (mówiła, że polskie dobre) i – nic. A jak jeszcze zamknęli mój kościółek, nic już tam dla mnie nie było.
Ważna jest teraźniejszość. Dobrze mi w Łebie, choć mieszkam sama. Wiem, że w potrzebie mogę liczyć na Zosię Pałac i rodzinę Wilków. Z naszych już wszyscy starsi odeszli… Żal, że nie ma już Ojca Czarneckiego… A Jacka Nosowicza pamiętasz? Uczyłam go francuskiego, utrzymujemy kontakt do dzisiaj. Biedny on z tą malarią.
Pytasz żabko co zrobię, jak już sama nie będę dawała rady? Pójdę wtedy do domu starców. A na „nich” nigdy nie będę głosowała.