Jan Choroszman, syn Grzegorza i Michaliny, urodził się 2 stycznia1928 r. w Jeziorku koło Kamienia Koszyrskiego na Polesiu. We wszystkich późniejszych dokumentach podawany jest rok 1927, celowo zmieniony przez Choroszmana przy ochotniczym zaciągu do wojska i na wojenny front.
Wojna dotarła do jego miasteczka, gdy miał 12 lat i zburzyła spokojne dotąd życie rodziny Choroszmanów. Krewni ze strony matki uznani zostali przez sowietów za wrogi element i wywiezieni w głąb Rosji. Ojciec był ślusarzem, więc jako “lud pracujący” nie interesował władzy komunistycznej. Kiedy na ich tereny wkroczyli Niemcy, rodzina Choroszmanów próbowała stawiać opór. Niemal wszyscy jej członkowie związali się z partyzantką sowiecką. Szesnastoletniego wówczas Jana Choroszmana nie interesowała polityka ani ideologia. W latach 1943-44 był członkiem Brygady Partyzanckiej im. Tadeusza Kościuszki.
Ojciec Janka znał się na rusznikarstwie i zajął się naprawą broni. Wpadł na pomysł, by w leśnej fabryczce produkować pistolety maszynowe. Do ich konstrukcji wykorzystywał rury z ram rowerowych i wodociągowe oraz główki z szyn kolejowych. Pomagali mu synowie Janek i Mietek. Janek miał smykałkę do rusznikarstwa i zaczął udoskonalać broń maszynową; uzyskał mniejszy rozrzut i większą celność. Dziś kilka egzemplarzy pistoletów jego konstrukcji można obejrzeć w Muzeum Wojska Polskiego.
Matka zajmowała się kuchnią i od czasu do czasu zaciągała się jako sanitariuszka. Gotowała kaszę i ziemniaki. Opatrywała i dezynfekowała rany i odmrożenia oraz odwszawiała walczących.
Leśny rozdział życia Jan Choroszman zamknął wstępując do II Armii Wojska Polskiego. Był ochotnikiem, miał zaledwie 17 lat i wtedy zmienił swoją datę urodzenia o rok. Szlak bojowy zakończył pod Budziszynem w maju 1945 roku, z dorobkiem trzech odznaczeń i jednej rany powyżej serca.
Po wojnie nie mógł wrócić na Polesie, do rodzinnego Kamienia Koszyrskiego, bo ten leżał już poza granicami Polski. Rodzina, ze statusem repatriantów, przybyła na Pomorze Zachodnie. Jan Choroszman osiedlił się niedaleko nich, w Darłówku. Początkowo podjął pracę w młynie prowadzonym przez ojca i brata, jednak wkrótce znalazł zatrudnienie w magazynie wojskowym, gdzie m.in. reperował broń, której nie było w ewidencji.
W niedługim czasie Choroszman, były żołnierz AL, a potem ludowego wojska, zobaczył, że ideały przegrywają z rzeczywistością. Nie mógł się pogodzić z narzuconą przez ZSSR przebudową ustroju Polski i działaniem organów bezpieczeństwa. Zbyt wiele mu się nie podobało, a w dodatku był porywczy, młody i popełniał różne błędy. Coś go skusiło i zaczął broń sprzedawać. Zarobionymi w ten sposób pieniędzmi pomagał rodzinie. Udało mu się nawiązać kontakt z „Jastrzębiem”, dowódcą oddziału byłych AK-owców. Dostarczał im broń i amunicję. Więź z leśnymi się zacieśniła. Po ujęciu przez bezpiekę „Jastrzębia”, Choroszman uciekł do lasu z ciężarówką wypełnioną arsenałem.
NKWD wkraczając za Armią Czerwoną na Pomorze dokonała aresztowań tysięcy mężczyzn i wywiozła ich do sowieckich obozów na Uralu, ograniczając możliwość lokalnej partyzantki antykomunistycznej. Mimo tego podziemie zbrojne działało na tych terenach. Wywodziło się z oddziałów kresowych wycofujących się przed Armią Czerwoną, ze środowisk repatriantów, z byłych członków Armii Krajowej i innych organizacji niepodległościowych, którym dotąd udało się pozostawać na wolności oraz z młodzieży wchodzącej szybko w dorosłość.
„Samodzielna AK Zawisza Czarny” istniała już od 1945 roku. Oddział konspiracyjny działał na terenie Brodnicy i Grudziądza. Dowódcą był Jan Choroszman pseudonim „Zawisza Czarny”, zastępcą był Mieczysław Hasse „Dzik”. W skład organizacji wchodziła grupa pod kryptonimem „Pajęcza Sieć”, którą dowodził Konrad Herek. Atakowali posterunki milicji, gdzie zdobyli 4 sztuki broni długiej, urzędy pocztowe, gdzie skradli 5 tys. złotych, niszczyli u sołtysów spisy kontyngentowe i inne. Prowadzili dywersję. Po kilku miesiącach oddział „Zawiszy” związał się z partyzantką niepodległościową spod znaku NSZ. Cała organizacja liczyła 52 osoby i przetrwała do 1949 roku.
Mimo szeroko zakrojonej akcji poszukiwawczej Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, Jankowi udawało się od czasu do czasu widywać z rodziną, a także z Basią, wybranką serca. Jej to niestety zawdzięcza denuncjację, której skutkiem było aresztowanie. Wpadł we wrześniu 1947 r. Przed sądem w Szczecinie prokurator zarzucił mu m.in. zorganizowanie grupy terrorystyczno-bandyckiej. Sąd wziął pod uwagę młody wiek oskarżonego, uczestnictwo w partyzantce ludowej i szlak bojowy w II Armii WP oraz – co ważne – nie udowodniono mu żadnego przypadku zabicia człowieka. Przy odczytywaniu wyroku orzeczono wprawdzie karę śmierci, ale zamieniono ją na dożywotnie więzienie. Od tego momentu Choroszman jako więzień bezterminowy przebywał w kilku więzieniach, w tym w Nowogardzie i Potulicach i pracował m.in. w kamieniołomach. Czytał wtedy to, co było dostępne w więziennej bibliotece, szczególnie zaś wydawnictwa inżyniersko-materiałowe, żeglarskie i medyczne. Po śmierci Stalina w 1953 r. zmniejszono mu wyrok do 15 lat, a następnie mocą amnestii z 1956 r. do lat 10. Ostatecznie więzienie opuścił w marcu 1957 roku, ważąc 43 kg.
Początkowo przebywał w różnych miejscach u rodziny, następnie we wsi Białogarda w powiecie lęborskim, gdzie uruchomił warsztat ślusarski, specjalizujący się w produkcji wozów konnych. W tym okresie uzyskał dyplom czeladniczy, a po kilku latach mistrzowski.
W 1961 r. trafił z warsztatem do pobliskiej Łeby i świadczył tutaj usługi dla ludności. Zbudował swój pierwszy, jeszcze drewniany dom. Znalazł rodzinę nowych przyjaciół, u których spędzał wszystkie święta i w której od 1963 roku ma syna chrzestnego. Pomagał kursantom na prawo jazdy, bo wtedy konieczna była dokładna znajomość budowy silnika. Był pełen sił. Demonstrował skręcanie w palcach dłoni hufnali (gwoździ do podków) w „korkociąg”.
W tamtym czasie Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie organizowało stałą ekspozycję broni wyprodukowanej w konspiracji i zleciło Choroszmanowi wykonanie trzech replik leśnych automatów. Przy realizacji tego zamówienia nie obyło się bez przygód. Jeden z klientów warsztatu Choroszmana zauważył luźne części do broni i doniósł na milicję, że majster produkuje broń w celu obalenia ustroju socjalistycznego. Pewnego dnia pod warsztat, będący jednocześnie mieszkaniem, podjechała uzbrojona w długą broń milicja i zakuła właściciela w kajdanki oraz przeszukała obiekty, nie dając zakutemu dojść do głosu. Znaleziono oczywiście części do karabinów i kilka sztuk amunicji. Dopiero wtedy Choroszman zdołał wyjaśnić, że wykonuje automaty na zamówienie Muzeum Wojska Polskiego i posiada zezwolenie ministra spraw wewnętrznych. Przekazania broni do muzeum nastąpiło w sierpniu 1962 roku.
W Łebie Choroszman odkrył w sobie duszę marynarza. W ślad za tym odkryciem podjął naukę w Szkole Rybołówstwa Morskiego w Gdyni. Zdobywał kolejno stopnie: szypra, porucznika i kapitana żeglugi śródlądowej. Pływał na małej, ale własnej łodzi. Z czasem dorobił się niewielkiego motorowego statku. W sezonach letnich przez jezioro Łebsko woził turystów na ruchome wydmy. Zakupił stary kuter rybacki i przebudował go na statek wycieczkowy, nadając mu nazwę “Herkules”. Po kilku latach dokupił jeszcze dwie jednostki. Większą na 87 pasażerów nazwał „Zawisza” od swojego pseudonimu partyzanckiego, natomiast mniejszą, przerobioną z szalupy ratunkowej „Batorego”, nazwał po prostu „Kaczką”. Zakres usług przewozowych rozszerzył o skansen w Klukach. Pod koniec lat 70. przepisy i zła wola niektórych urzędników Słowińskiego Parku Narodowego spowodowały ograniczenie akwenu Choroszmana wyłącznie do rzeki Łeby. Pływał po rzece, do jeziora i z powrotem. Wybudował nowy dom z hotelem. Pod naciskiem władz musiał go jednak sprzedać państwowemu zakładowi. Chciał zrealizować kolejny pomysł. Marzyła mu się przystań przy rzece, elegancka i z usługami. Po przejściu na emeryturę wciąż mieszkał w baraku przy niedokończonej przystani. Zniszczony i schorowany staruszek nie wytrzymał ciężarów życia. Oddał swoją własność obcym ludziom za dożywotnią opiekę.
Kapitan Jan Choroszman wzbudzał swoją osobą zainteresowanie, był “żywą atrakcją” Łeby, licznie odwiedzali go dziennikarze, spece od wojskowości i kronikarze, był bohaterem wielu programów telewizyjnych, jednak przez całe swoje życie pozostał człowiekiem samotnym. Piętno więzienia przełożyło się na jego życie osobiste. Zmarł 12 kwietnia 2001 roku. Jest pochowany na cmentarzu w Pręgowie koło Kolbud w woj. pomorskim.