W miejscowości Oshling na terenie Niemiec 10 listopada 1932 roku przyszła na świat Helena Weszka. Jej rodzice Weronika i Piotr mieli pięcioro dzieci – w kolejności były to: Bronisław, Aniela, bliźniaczki Helena i Genowefa oraz Zygmunt.
W domu była bieda, więc dzieci pasły krowy u innych ludzi, aby było co jeść. Pomimo wszelkich niedogodności rodzina trzymała się zawsze razem. Trzy siostry swą pierwszą Komunię Świętą przyjęły w1942 roku w Kamenz.
W 1945 roku po wojennych zawieruchach rodzina pani Heleny wraz z dziadkami przyjechała do Pieniek Laskowskich – rodzinnej miejscowości ich mamy. Następnie przenieśli się do Łebieńca. Brat Bronisław i siostra Aniela podjęli pracę w tartaku w Borze koło Stęknicy.
Młoda Helenka mając piętnaście lat próbowała pracy przy rybach, ale na krótko. Następnie rozpoczęła pracę „u ciotki Rybackiej” (teraz to Karczma Słowińska). Ze względu na trudności językowe ukończyła przyśpieszony kurs nauki języka polskiego z możliwością uzyskania świadectwa szkolnego, co było pomocne przy szukaniu pracy. Znana dawniej gospoda „Pod Rybką” to następne miejsce pracy pani Heleny. Kolejnym był sklep warzywniczy w miejscu, gdzie obecnie jest „Groszek” państwa Jędrzejewskich, dalej sklep spożywczy (teraz „9-tka”) i wreszcie geesowska piekarnia (obecnie „Żabka”),skąd większość łebian ją pamięta.
W 1953 roku pani Helena wyszła za mąż za Tadeusza Barańskiego. Było to małżeństwo nieudane i krótkotrwałe zakończone rozwodem. Pani Helena została sama z dwojgiem dzieci. W 1961 roku związała się z Edwardem Kasprzakiem.
Oboje przyznają, że 53 lata ich wspólnego życia dało i nadal daje im dużo szczęścia i zadowolenia. Wiele sobie wzajemnie zawdzięczają.
W 1970 roku w rodzinie państwa Kasprzaków wydarzyła się tragedia – utopił się syn pani Heleny Tadeusz. Tak więc została im tylko córka, która mieszka w pobliskim Lęborku oraz dwie dorodne wnuczki.
Dzieje życia sprowadziły panią Helenę do Łeby na przełomie lat 1947/48. Z pięciorga rodzeństwa dzisiaj została sama, ale ma przy sobie męża, na którego zawsze może liczyć. Oboje trwają ze sobą na dobre i na złe. Pani Helena powiedziała mi, że „nie jest sztuką iść po różach, ale przejść życie po kolcach też trzeba”. A pan Edward uzupełnił, że zawsze wzajemnie w każdej sytuacji się wspierają i tak jest im dobrze nawet w ciężkich i smutnych chwilach. Helena i Edward Kasprzakowie przez 20 lat wzbogacali swymi głosami zespół ”Jantar”. Obecnie ze względów zdrowotnych zrezygnowali z członkowstwa w zespole. Ludzie tworzą czasy dobre lub złe.
Państwu Kasprzakom życzę jeszcze wielu tych dobrych, najlepszych. Jednocześnie dziękuję za miłe przyjęcie i wspaniałą atmosferę w ich domu. Szczęść Boże!