Piękna lilijo z polskiego ogrodu
Pobożna córko dzielnego narodu
Pozostań taką zawsze i wszędzie
Wszędzie każdy człowiek kochać cię będzie
Ten i wiele innych wpisów do pamiętnika, dane mi było przeczytać za zgodą właścicielki – Pani Sabiny Łuczyckiej. Przy okazji usłyszałam ciekawą historię z jej życia oraz jej pamiętnika, który razem z nią przetrwał w chaosie wojny. Ten dzisiaj sfatygowany, ale bardzo pieczołowicie przechowywany pamiętnik, otrzymała od swego kolegi w dniu imienin w 1941 roku. Ozdabiają go kolorowe rysunki, wykonane przez współtowarzyszy niedoli, zdjęcia koleżanek i kolegów, jest nawet list pisany drobnym maczkiem, mozolna praca -labirynt tylko dla pani Sabiny. Ciekawa i piękna pamiątka rodzinna!
Zawiercie, 12.06.1940 r, na wychodzących z kościoła ludzi czeka łapanka. W dużej grupie schwytanych jest też Pani Sabina, wówczas 19 letnia oraz jej 14 letnia siostra, która z płaczem na ochotnika idzie ze swoją starszą siostrą, właściwie nie wiadomo w jaką drogę? Tak jak inni zostają wywiezione do Niemiec, do pracy. Dostają literę „P”, którą trzeba pilnować, gdyż jej zgubienie grozi srogą karą. Fabryka puszek do konserw, w Braunschweig-Broitzen to ich miejsce pracy. Wiele narodowości, różne języki, ale tęsknota za ojczyzną i za domem rodzinnym taka sama.
Jak daleko jest nasza Ojczyzna?
Czekaj, cierp i kochaj ją zawsze.
Wieczorem, po pracy, leżąc w swojej sztubie na pryczach odmawiały wspólnie różaniec święty, prosząc Matkę Bożą o to, co każda miała w swoim sercu. Obraz Matki Bożej Częstochowskiej, który przywiozła ze sobą pewna pani, podczas bombardowań fabryki był dla nich tarczą ochronną. Pani Sabina mówiła, że ona najpierw łapała swój pamiętnik oraz chleb i trzymając się ramy obrazu z Matką Bożą – uciekały. Chociaż wtedy śmierć czyhała z każdej strony, z pomocą Matki Bożej udało się przeżyć.
O polska dziewczyno pokochaj, swój kraj,
Pokochaj Polaka i serce mu daj.
Po wyzwoleniu, gdy Anglicy przekazywali więźniów innych miejscowości, jeszcze w Niemczech Konrad Łuczycki był tym, któremu serce swe oddała Pani Sabina. Matka Boża nadal czuwała nad młodymi, bo nie można nazwać przypadkiem, że ślub odbył się właśnie 13 V 1946r. w miejscowości Goslar. Polacy z kantyny niemieckiej urządzili kościół. Zdobił go piękny ołtarz z puszek i polski kapelan udzielał ślubu obydwu siostrom razem. Biała suknia pożyczona od koleżanek, UNRA dała paczki żywnościowe, koleżanki upiekły ciasta – było wesele!
Przez burze życia idź prosto i śmiało
Nie znaj, co boleść i trwoga
Co piękne i polskie kochaj duszą całą
Dom Twój, Ojczyznę i Boga!
Pani Łuczycka wraz z innymi udzielała się w Komitecie Opieki nad Mogiłami Polskimi, pomagając polskim kapelanom odszukiwać i po katolicku pochować tych, którzy byli pośpiesznie i przypadkowo chowani. Na regularnie odprawianych mszach polowych wraz z koleżankami śpiewała w chórze, szyła również stroje dla dzieci przystępujących do I Komunii świętej.
Jak wicher po morzu pędzi morskie fale
Tak ty Sabinko o Polsce myśl stale.
Mąż nie chciał wracać do Polski, ale żona tak go skutecznie przekonywała, że w święta Bożego Narodzenia wszystkie cztery siostry, żywe i szczęśliwe spotykają się u ojca w Zawierciu. Następnym etapem w życiu państwa Łuczyckich jest Łeba. Mąż był jednym z założycieli Spółdzielni Rybackiej i przez cały czas pracował jako rybak. Również w Łebie kolejno przychodziły na świat ich dzieci.
Silna wiara pozwoliła przetrwać wszelkie przeciwności losu, życie swoje zawierzyła Panu Bogu i Matce Jego. Pomimo wielu życiowych doświadczeń, których żadną miarą odmierzyć się nie da, Pani Łuczycka pozostała osobą życzliwą, pogodną i religijną. Otoczona troskliwą opieką przez swoją córkę, zadowolona z życia, pragnie tylko, żeby nie było nigdy wojen.
Przeminie rozkosz – mara chwilowa
Przeminie życie – droga cierniowa
Przeminie szczęście, przyjdzie cierpienie
A pozostanie tylko wspomnienie.