Spokojna i zadbana ul. 1 Maja. Ogródki pełne kwiatów, w nich małe, prawie jednakowe domki. W jednym z nich mieszka Pani Celina Smorawska z rodziną. Wspomina odległy czas…
W listopadzie 1945 r. rodzina przyjechała do Szczenurzy ze wsi Kochlew k. Łodzi. Tam ojciec był szewcem, tutaj dostał pracę w składnicy drewna w Stęknicy. W 1946 r. zachorował i zmarł (pogrzeb prowadził ks. M. Cieślik z kaplicy w obecnym kinie). 15 letnia wówczas Celina, jedna z trójki dzieci, poszła do pracy w tartaku w Charbrowskim Borze. Po zlikwidowaniu tartaku w 1948r. dostała pracę kucharki w gospodzie „Pod Rybką” w Łebie (teraz w tym miejscu jest knajpa Kaszubianka). Rybacy byli tam częstymi bywalcami, a zabawy trwały do późnych godzin nocnych.
Z Dąbrowy Górniczej do Szczenurzy przyjechał Zbigniew Smorawski, przyszły mąż Pani Celiny. Pobrali się, gdy Zbigniew odbył służbę wojskową. Zamieszkali w domu przy ul. 1 Maja. Pan Zbigniew pracował na stoczni w spółdzielni rybackiej, później był ratownikiem w porcie, skąd po sześciu latach wrócił do Rybmoru i na chłodni jeździł tam z rybą do emerytury.
A Pani Celina zmieniła miejsce pracy na przedszkole, tam dopracowała do emerytury. Wychowali sześcioro dzieci, mąż nie żyje od kilku lat. Pani Celina mieszka z synem i jego rodziną. Od czasu do czasu idzie na plebanię pomóc w gotowaniu. Zapytana, jakie wymagania co do potraw zgłaszają nasi zakonnicy, odpowiada: Oni zjedzą to, co się im ugotuje. Ale to pewnie tylko przez skromność Pani Celinie tak się wyrwało, bo przecież od 1948 roku miesza w garnkach i nikogo jeszcze nie podtruła. A rodzinna tradycja dobrej kuchni przeniosła się na kolejne pokolenie Pań Smorawskich, o czym wiadomo nawet z Festiwalu Pomuchla.