Dzięki pomocy Ali Szpręgiel, wprosiłam się do pani Jarczyńskiej. Drzwi otworzyła nam mała, drobna kobietka z uśmiechem na ustach i zaprosiła nas do środka. Nie była zaskoczona naszą wizytą. Alicja przedstawiła mnie pani Kazi, a ja zapytałam, czy zgodzi się coś o sobie opowiedzieć.
„- Ja nie mam nic ciekawego do opowiadania” – odpowiedziała. Jednak po chwili zaczęła trochę z Alą wspominać. Musiałam szybko „wyłapać” to, co mnie interesowało, chociaż były pewne opory ze strony mojej rozmówczyni. Uzgodniłyśmy, że o pewnych sprawach nie będziemy rozmawiać i musiałam to uszanować.
Pani Kazimiera Jarczyńska, z domu Myszkowska, urodziła się 12 listopada 1927 roku w Olesznie, w województwie świętokrzyskim. Rodzice pani Kazi to Marianna i Stefan Myszkowscy. Pani Kazimiera miała pięcioro rodzeństwa. Wybuch wojny dla 12- letniego dziecka był czasem strachu, który nie wszyscy chcą wspominać.
Czesław Jarczyński urodził się 1 października 1924 roku. Pani Kazia poznała go w rodzinnej miejscowości. Pan Czesław miał 23 lata, a jego wybranka 19 lat, gdy w 1946 roku zawarli związek małżeński.
1 stycznia 1947 roku przyjechali do Łeby. Akurat dzwony kościelne ogłaszały Nowy Rok i tak powitały młodych. Państwo Jarczyńscy początkowo zamieszkali przy ulicy Kościuszki, następnie przeprowadzili się na ulicę Powstańców Warszawy, a w marcu 1954 roku otrzymali dom przy
ulicy 1 Maja.
W czasie wojny na tej ulicy mieszkały kadry niemieckie obsługujące wyrzutnię rakiet.
Dom był zniszczony i trzeba było wiele pracy i wyrzeczeń, aby po latach wyglądał tak, jak wygląda teraz. Państwo Jarczyńscy dorabiali się wszystkiego swoją ciężką pracą. Pan Czesław pracował w Państwowym Gospodarstwie Rybackim jako magazynier. W stanie wojennym przeszedł na rentę.
W 2015 roku odszedł do wieczności i pani Kazia została sama.
Życie pani Kazimiery przeplatało się radościami i cierpieniem. Zapytana przeze mnie, jak by krótko streściła swoje życie powiedziała, że jest zadowolona i szczęśliwa, a tam na górze jest KTOŚ, kto przez cały czas czuwa nad nią i jej rodziną.
Pani Kazia jest szczęśliwą babcią. Ma dziesięcioro wnucząt i dwanaścioro prawnucząt. Bardzo ich kocha i zawsze może na nich liczyć. Z radością pokazywała mi zdjęcia, ciesząc się, że ma dobrą, kochającą się rodzinę. Odprowadzając mnie do furtki, pani Kazia powiedziała z humorem:
„-Żeby nie chorować, trzeba mało jeść, a dużo pracować”.
Bardzo spodobało mi się to powiedzenie. Aforyzm wedyjski mówi: „- Gdy nie jesteś bogaty, uszanuj gościa przynajmniej miłymi słowami”.
Pani Kaziu, ja czułam się w Pani domu ugoszczona. Dziękuję za poświęcony czas, humor i dobre słowo. Życzę Pani oraz Pani bliskim potrzebnego zdrowia, wstawiennictwa Matki Świętej i opieki Bożej na każdy dzień.
Szczęść Boże!