Rodzina Miąskiewicz

Moi dziadkowie przyjechali z pogranicza Litwy i Białorusi do Piaskowic koło Zgierza. Tam kupili gospodarstwo i zajęli się ogrodnictwem. W 1946 roku zabrano dziadkom ziemię, a rodzinę wysiedlono do Gdańska.

Moja mama i rodzina Czerwińskich zamieszkali w Nowym Porcie.Tam przyszedłem na świat w 1946 roku.
W 1947 roku razem z Czerwińskimi przyjechałem do Łeby. Później dołączyła do nas mama. Zamieszkaliśmy przy ulicy Kościuszki 33. Gdy przybyliśmy do Łeby, nie mieliśmy nic. Ludzie przynosili nam kaczki, kury.
Wszyscy, którzy po wojnie przybyli do Łeby, byli rolnikami i otrzymali z nadania na własność ziemię. Ale zaczęły się naciski, żeby zakładać kołchozy. Ludzie nie chcieli. Każdy trzymał się ziemi. Wtedy były szykany.

Na początku nie było w Łebie przedszkola. Mama zabierała mnie ze sobą do pracy. Pracowała w Zakładach Rybnych. Była brygadzistką. Miała pod sobą wędzarnię, magazyn wyrobów gotowych i smażalnię. Dyrektorem zakładów był pan Szumilewicz. W Łebie byli jeszcze wtedy Ruskie. Zniknęli stąd w 1956 roku, gdy po poznańskim czerwcu ludzie trochę odważyli się wyrażać swoje nastawienie, nawet w Łebie i szykowali się, by ich stąd wygonić.

W 1946 roku w Łebie panowie Gajdecki i Melloch założyli Ochotniczą Straż Pożarną. Po pożarze przedszkola, Gajdeccy wyprowadzili się z Łeby i komendantem OSP został pan Melloch. Mój wujek Kazimierz Czerwiński był gospodarzem remizy. Dbał o sprzęt.

W latach 50. przenieśliśmy się do domu przy ulicy Kościuszki 89.
W 1953 roku rozpocząłem naukę w szkole podstawowej. Do białej koszuli dołączono nam wtedy czerwony krawat. Pamiętam pochody pierwszomajowe. Rolnicy jechali na wozach ze zbożem, ciągnęli pługi i brony. Koło boiska sportowego była trybuna. Jak kończył się pochód, to woźny dźwiękiem dzwonka wzywał do szkoły, nie było wolnego.

Gdy umarł Stalin, to ludzie w Łebie chcieli składać się na wieniec. Znaczy, mężczyźni chcieli. Ale kobiety ich wyśmiały i pogoniły z tym pomysłem. Mówiły, że zwariowali. Ludzie, którzy przybyli do Łeby zza Buga, na własnej skórze doświadczyli stalinizmu. I składka nie doszła do skutku.
W tym czasie skończyło się czerwone harcerstwo. Powstała Chorągiew Gdańska ZHP. Do Łeby przyjechał Ryszard Wittlieb i założył drużynę harcerską. Przy drużynie stworzył teatr. Jeździliśmy po wioskach, albo szliśmy pieszo, ciągnąc wózek z rekwizytami, żeby dać przedstawienie. Drużynowy organizował także biwaki.

Po wojnie w Łebie najwięcej było knajp. Pamiętam, że w latach 50. rozbierano je i niektóre domy, a cegły wywożono na odbudowę Warszawy.

Pamiętam też festyny za kinem „Rybak”. Festyny były organizowane po wyborach, 1 maja, 22 lipca oraz w inne święta państwowe. Były to zabawy ludowe. Na ziemi rozkładano deski, a na nich były występy. Na samochodzie był bufet.

Pamiętam, jak mój wujek Czerwiński dostał radio w nagrodę za produkcję mleka. Rybacy i rolnicy schodzili się do niego słuchać Wolnej Europy i Głosu Ameryki, a młodzi musieli pilnować, żeby nikt ich nie nakrył. A pierwszym słuchaczem “wrogich” audycji był I Sekretarz Komitetu Miejskiego Partii. Trzeba było wtedy uważać również z kawałami o Stalinie.

Po ukończeniu podstawówki wyjechałem do szkoły w Gdyni. Uczyłem się w zasadniczej szkole zawodowej, a potem w technikum mechanicznym. Staż odbywałem w stoczni Marynarki Wojennej w Gdyni. Po ukończeniu stażu wróciłem do Łeby. Pracę rozpocząłem w Spółdzielni X-lecia PRL, w magazynie ryb świeżych. Pracowałem także jako operator aparatów chłodniczych. W maszynowni przepracowałem 30 lat, a potem przeszedłem na emeryturę.

Pracowałem jeszcze dorywczo jako przewodnik turystyczny. Przez 20 lat prowadziłem Koło Wędkarskie i organizowałem zawody dla wędkarzy. Pracowałem także społecznie w ochronie środowiska.

Moja mama dwa czy trzy lata pracowała w GS-ie. Zmarła w 1985 roku.

Spośród dawniejszych ludzi z Łeby szczególnie zapamiętałem: Panią Gertrudę Okenczyc, która szerzyła kulturę w Łebie. Pierwszy klub był w miejscu, gdzie dzisiaj jest karczma „Kaszubianka”. Za makulaturę dostawałem od niej książki. Pamiętam również panią Annę Reiff, dobrą duszę, aptekarkę, która niejednego wyleczyła z choroby oraz pana Lucjana Greczkę, który na początku był lekarzem portowym.

Procesja Bożego Ciała, 1956 rok.

Procesja Bożego Ciała, 1956 rok, ul. Bieruta (11 Listopada), chłopiec bez świecy – Tadeusz Miąskiewicz.

Rodzina Miąskiewicz

Łeba, lata 50., z prawej – Karol Gibas (w kamizelce) z żoną (w białej sukience) i córką Stefą (w czarnej sukience), z tyłu – Florentyna Miąskiewicz, Wanda Czerwińska, Kazimierz Czerwiński (strażak), z przodu – pani Olejniczak, z prawej – Gabriela Głuszko, pan Olejniczak.