Urodziłam się w 1940 roku w Szelęgówce koło Tykocina. Gdy miałam dwa lata, moją mamę zabili Niemcy za to, że ostrzegała tatę, gdy ten był w partyzantce. Nie wiem, gdzie jest pochowana.
W 1945 roku przyjechałam z Tykocina (białostockie) z tatą, dziadkami Emilią i Wiktorem Ostapowiczami oraz braćmi Jerzym i Henrykiem do Żarnowskiej. Przyjechały nas cztery rodziny. W Żarnowskiej byli jeszcze Niemcy.
W 1946 roku zmarł tata. Zostaliśmy z dziadkami. Bracia poszli wcześnie do pracy. Henio zatrudnił się w Państwowym Gospodarstwie Rybackim, gdzie pracował ponad 30 lat. Był rybakiem jeziorowym. Jurek pracował w melioracji.
W wieku 12 lat poszłam do Domu Dziecka. Gdy miałam 16 lat wróciłam do dziadków, żeby pomóc im w gospodarstwie. Potem zatrudniłam się jako pomoc biurowa w tartaku „Bór” koło Stęknicy. Tam poznałam swojego przyszłego męża Eugeniusza Kielasa. Wyszłam za mąż w wieku 19 lat.
Mój mąż mieszkał we Wrześciu. Przyjechał tam po wojnie z Wejherowa. W 1960 roku mąż został powołany do wojska. Służył w wojskach lotniczych w Zamościu, a potem przeniesiono go do Siemirowic. W tym czasie teściowie zabrali mnie do siebie. Teść załatwił mi pracę w Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska”. Pracowałam jako fakturzystka towarów masowych.
W 1962 roku Eugeniusz wrócił do domu i zatrudnił się jako kierowca w Państwowym Gospodarstwie Rybackim. Moja ciocia Genowefa Palak (z domu Ostapowicz) mieszkała w Łebie i miała tzw. Nadmetraż (dop. red. władze PRL ustalały dopuszczalną powierzchnię mieszkaniową, a rodzinom, które miały większe, czyli tzw. nadmetraż, nakazywały przyjąć dodatkową osobę, sublokatora), więc zabrała nas do siebie.
Tym sposobem znaleźliśmy się w Łebie. Początkowo zamieszkaliśmy u cioci przy ulicy Powstańców Warszawy. W 1962 roku urodził się syn Witold. W 1963 roku zamieniliśmy się na mieszkanie z panem Chlinowskim i zamieszkaliśmy przy ulicy Kościuszki. W 1964 roku urodził się Piotr, nasz drugi syn. W tym czasie nie pracowałam. Miałam 10 lat przerwy na wychowywanie dzieci. Po tych dziesięciu latach pani Dubińska wzięła mnie do sklepu odzieżowego. Następnie pracowałam w sklepie na rogu ulic Kościuszki i 11 Listopada, a w roku 1983 czy 1984 w sklepie nad restauracją „Morska”. Pamiętam, że były tam cztery działy: metraż – tam pracowała pani Misiorek, dziewiarstwo i konfekcja – tu byłam ja z panią Gienią Bergańską, na pasmanterii obsługiwały panie: Krysia Neczajewska, Kazia Krygier i Jadzia Labuda oraz obuwie – Renia Lepko i Bożena Poczekaj.
Z panią Bergańską pracowałam przez 19 lat. Ogółem w GS-ach pracowałam 20 lat. Naszą dyrektorką była pani Irena Dąbrowska. Po redukcji etatów przeszłam na przedwczesną emeryturę.
W 1968 roku Eugeniusz przeszedł do „Rybmoru”, gdzie też pracował jako kierowca. W 1977 roku zatrudnił się w PKS-ie i tam pracował aż do emerytury.
W 2003 roku zmarł nasz syn Witold. Po jego śmierci zamieniliśmy nasze mieszkanie przy ulicy Kościuszki na mieszkanie w bloku przy ulicy 11 listopada. Przez 10 lat byliśmy gospodarzami domu. 11 lat śpiewaliśmy w zespole „Jantar”.
Syn Piotr jest kierowcą i mieszka w Lęborku. Mamy wspaniałe synowe.
Mamy cztery wnuczki i jednego prawnuka. Wszystkie wnuczki ukończyły studia na Uniwersytecie Gdańskim. Najstarsza Beata wyjechała do Anglii, Kasia skończyła pedagogikę i wyjechała do Poznania, Marta skończyła matematykę, uzyskała tytuł doktora i jest wykładowcą na Uniwersytecie Gdańskim. Ma wspaniałego męża Rafała i syna Kubusia. Asia skończyła ratownictwo medyczne i pracuje w szpitalu wojskowym w Gdańsku. Jesteśmy bardzo z nich dumni.
W tym roku razem z mężem obchodziliśmy 56. rocznicę naszego ślubu.