Moi rodzice Katarzyna (ur. w 1910 r.) i Aleksander (ur. w 1905 r.) Zakrzewscy mieszkali przed wojną w Starych Trokach. Ojciec był leśniczym. Mama zajmowała się domem i ósemką dzieci.
W marcu 1959 roku rodzice i rodzeństwo wyjechali ostatnim transportem z Trok do Polski. Krótko mieszkali w Łodzi, a później przyjechali do Łeby. Zamieszkali przy ulicy Powstańców Warszawy, a następnie przeprowadzili się do domu przy ulicy Świerczewskiego (obecnie Nowęcińska). Do Łeby przyjechało pięcioro mojego rodzeństwa: bracia Bronisław, Jan, Henryk, Czesław i siostra Danuta. Wcześniej w Trokach zmarła dwójka rodzeństwa, siostra i brat i oboje pochowani są na Litwie.
Po przyjeździe do Łeby ojciec pracował jako rybak na jeziorze Łebsko, a całe moje rodzeństwo w Rybmorze. Brat Henryk był rybakiem na kutrze.
W 1968 roku zmarł tato, w 1978 – brat Bronek, w 1999 – Janek, w 2007 – Heniek, w 2008 –Danka, a mama w 2000 roku. Wszyscy pochowani są na cmentarzu w Łebie.
Ja nie przyjechałam z rodzicami do Polski, ponieważ wówczas, gdy oni wyjeżdżali, ja kończyłam studia techniczne o specjalności technik technolog materiałów budowlanych. W 1959 roku wyszłam za mąż. Mój mąż Włodzimierz był wykładowcą w szkole wojskowej. Wykładał prawo cywilne. Zmarł w 2008 roku.
Do Polski przyjechałam po raz pierwszy w 1966 roku. Do 1992 roku pracowałam jako inżynier w Instytucie Naukowo-Badawczym Materiałów Budowlanych w Wilnie. Gdy zlikwidowano instytut, pozostało mi jeszcze trzy i pół roku do emerytury. W tym czasie byłam bezrobotna.
Na rok przed śmiercią mamy zabrałam ją do siebie do Wilna. Później mama zachorowała i musiałam zawieźć ją do Ostrołęki, do siostry Danuty. Tam mama zmarła. Na jej życzenie pochowałam ją w Łebie.
Mam dwoje dzieci: córkę i syna oraz troje wnuków. Córka Ludmiła pracuje jako kierownik działu hydrometeorologii, a syn Aleksander jest wiceministrem. Wnuk studiuje logistykę transportu, a wnuczka medycynę.
Dom rodzinny przy ulicy Nowęcińskiej jeszcze stoi. Co roku przyjeżdżamy tu na wakacje.